[go: up one dir, main page]

Academia.eduAcademia.edu

Analiza negatywnych stanów rzeczy w ontologii Romana Ingardena

2014, Filozofia Nauki

The paper offers an ontological analysis of negative states of affairs in Ingarden’s ontology. The debate about negative states of affairs has revolved around establishing their existential status, in particular whether they are heteronomous or autonomous. On the one hand, Ingarden is often perceived as a reductionist who claims that negative states of affairs enjoy a very weak mode of being: they are purely intentional entities. On the other hand, according to Ingarden, they are ontologically dependent on positive states of affairs, which are autonomous. While Ingarden’s pos¬ition is vague, it is hard to accept the idea that negative states of affairs should have both heteronomous and autonomous aspects. Those problems arise when Ingarden moves from ontological to epistemological domain. I maintain that the understanding of negative states of affairs as purely intentional is simply a result of following the epistemological way of thinking and is in conflict with some of his ontological statements. keywords: ontology, existential moment, state of affairs, negative state of affairs, mode of being, individual object, intentional object, Ingarden, Meinong, Reinach "Filozofia Nauki" 2014/4

Katarzyna Barska Analiza negatywnych stanów rzeczy w ontologii Romana Ingardena Filozofia Nauki 22/4, 131-148 2014 Filozofia Nauki Rok XXII, 2014, Nr 4(88) Katarzyna Barska Analiza negatywnych stanów rzeczy w ontologii Romana Ingardena Tekst poświęcony jest ontologicznej analizie negatywnych stanów rzeczy. Rozwa ania koncentrują się na pytaniu o ich status egzystencjalny, a kontekstem teoretycznym jest ontologia Ingardena, w szczególności wypracowane przez niego podstawowe tezy ontologiczne. Spróbuję przy tym przedstawić pewne aporie pojawiające się w ramach problematyki negatywnych stanów rzeczy. Niezbędne jest wyakcentowanie ró nych aspektów i poziomów pojęć w celu uniknięcia nieporozumień o charakterze czysto terminologicznym. W tym miejscu wskazane są więc dwa istotne zastrze enia. 1. Pojęcie „stan rzeczy” jest ograniczone do Ingardenowskiego rozumienia stanu rzeczy własnościowego. W związku z tym negatywne stany rzeczy odnoszą się jedynie do własności i nie obejmują zdarzeń i obiektów (przedmiotów)1. Dlatego te stan 1 Poczobut (2002) proponuje wstępną klasyfikację stanowisk w sporze o status negatywnych stanów rzeczy na wzór klasyfikacji stanowisk w sporze o uniwersalia (z punktu widzenia podejmowanych tutaj zagadnień szczególnie interesujące są dwa pierwsze stanowiska — realizm skrajny i umiarkowany), przy czym negatywny stan rzeczy jest rozumiany dość szeroko, co ujawnia ju charakterystyka pierwszego ze stanowisk: „Negatywnym stanom rzeczy (zdarzeniom, własnościom, obiektom), brakom oraz ró nicom przysługuje dokładnie taki sam modus existentiae, co skorelowanym z nimi pozytywom (istnieją negatywy realne oraz idealne)” (Poczobut 2002: 269). Dopuszczalna jest myśl, e skrajny realizm w ujęciu przedmiotowym nie musi być warunkowany uznaniem takiego samego modus existentiae skorelowanych członów — pozytywnego stanu rzeczy i jego negatywnego odpowiednika. Stan pozytywny mo e mieć realny sposób istnienia podobnie jak przedmiot, w którego obrębie zachodzi, a stan negatywny — skorelowany z pozytywnym dzięki czystej mo liwości zachodzącej w obrębie idei, pod którą dany przedmiot podpada — idealny sposób istnienia. Dla naszych rozwa ań zasadnicze jest jednak twierdzenie równorzędne i przeciwstawne do omówionego, pojawiające się w zbiorze twierdzeń charakterystycznych dla realizmu umiarkowane- 132 Katarzyna Barska rzeczy jest bytowo niesamodzielny tzn. „istnienie jego jest z jego istoty koniecznym współistnieniem w obrębie jednej całości z czymś innym (ewentualnie co do swej istoty materialnej całkiem specjalnie określonym)” (Ingarden 1987, t. 1: 116). 2. Momenty bytowe samoistności/niesamoistności (autonomii/heteronomii) określa się następująco: Coś istnieje samoistnie (jest bytowo autonomiczne), je eli ma samo w sobie swój fundament bytowy. Ma zaś w sobie taki fundament, je eli samo w sobie jest immanentnie określone. Coś istnieje natomiast niesamoistnie (jest bytowo heteronomiczne), je eli swój fundament bytowy ma nie w sobie samym, lecz w czymś innym (Ingarden 1987, t. 1: 84). Coś jest więc samoistne (autonomiczne) wówczas, gdy jest samo w sobie określone, posiada swoje własne imię. Nale y zdecydowanie odró nić moment bytowej niesamoistności od niesamodzielności. Co więcej, wiele wskazuje na to, e to, co niesamoistne, jest zawsze samodzielne, a to, co niesamodzielne musi być samoistne2. go, a mianowicie: „Bytom negatywnym (negatywnym własnościom, stanom rzeczy) nie przysługuje taki sam modus existentiae, co pozytywom. Na ich podwójne uwarunkowanie składają się elementy obiektywne (istnienie wielu ró nych bytów pozytywnych) oraz elementy subiektywne (intencjonalna aktywność podmiotu dokonującego abstrakcji, porównań i odniesień w polu pozytywów” (Poczobut 2002: 271)). Konsekwencją tego typu dualistycznego podejścia do negatywnych stanów rzeczy jest albo (a) przyjęcie w ich sposobie istnienia wykluczających się momentów bytowych, a więc momentu bytowej autonomii i heteronomii (co jest powa nym naruszeniem podstawowych tez Ingardenowskiej ontologii egzystencjalnej); przy czym moment bytowej niesamoistności miałby decydować o odmienności negatywnych stanów rzeczy od pozytywnych; albo (b) uznanie niesamoistności bytowej negatywnych stanów rzeczy. Naświetlenie — z perspektywy ontologicznej — faktu, e przyjęcie rozwiązania (b) równie prowadzi do wewnętrznej niespójności „systemu” Ingardena, stanowi jeden z celów prowadzonych tu dociekań. 2 Teza ta nie została nigdzie explicite sformułowana przez Ingardena — zamierzeniem tego artykułu jest równie wykazanie, e stanowi ona pewnego rodzaju konsekwencję pozostałych i zasadniczych zało eń Ingardenowskiej ontologii. Trzymając się więc wypracowanych przez Ingardena definicji pewnych podstawowych terminów, trzeba zwrócić uwagę na wątpliwości, które nasuwają się w związku z twierdzeniami reprezentatywnymi dla realizmu umiarkowanego: „(b) Negatywy są nadbudowane nad samoistnymi bytami pozytywnymi i jako takie nie dają się zredukować do językowo-intencjonalnej aktywności podmiotu. Częściowo przysługuje im transcendencja radykalna (w aspekcie pozytywów bazowych), częściowo zaś tylko strukturalna (w sensie Ingardena)” (Poczobut 2002: 27). Transcendencja — zarówno strukturalna (nawet w słabszej postaci, zob. Ingarden 1987, t. 2, cz. 1: 208), jak i radykalna — w ujęciu czysto ontologicznym zakłada samodzielność swoich członów. Nawiasem mówiąc, Ingarden widzi ró nicę między przedmiotami samoistnymi a niesamoistnymi raczej w transcendencji pełni bytu, a więc to ona byłaby bardziej znacząca dla tego typu bytów mieszanych, gdyby przyjąć ich mo liwość (Ingarden 1987, t. 2, cz. 1: 210). Dlatego przypisanie tego typu transcendencji negatywom, w tym negatywnym stanom rzeczy w rozumieniu własnościowym, pociąga przypisanie im samodzielności bytowej. Podobnie samodzielność bytową nale ałoby, być mo e, przypisać pozytywnej własności przedmiotu, oczywiście przy zało eniu, e jest ona rozumiana jako pozytyw bazowy. W ka dym razie tego typu rozstrzygnięcia stoją w sprzeczności z podstawowymi zało eniami ontologicznymi Ingardena, dotyczącymi zarówno przedmiotu (ontologia formalna), jak i negatywnego stanu rzeczy. Co więcej, realizm Analiza negatywnych stanów rzeczy w ontologii Romana Ingardena 133 1. STANY RZECZY W ONTOLOGII ROMANA INGARDENA Forma stanu rzeczy jest związana z formą indywidualnego przedmiotu samoistnego. Ma ona niejako przeciwny zwrot. Podczas gdy forma przedmiotowa (podmiot własności — własności) akcentuje „zwinięcie” przedmiotu, stan rzeczy uwypukla jego „rozwinięcie”. Stan rzeczy jest formalnie (ze względu na swoją formę I) niesamodzielny względem przedmiotu lub przedmiotów, w których obrębie zachodzi3. Dwa stany rzeczy, S jest p i S nie jest p, odnoszą się do jednego i tego samego S, które jest samoistnym przedmiotem indywidualnym. Jeśli pozostaniemy w tej jedności, wyznaczonej przez zasięg bytowy pewnego S (przedmiotu samoistnego), i jednocześnie przyjmiemy tezę, e negatywne stany rzeczy istnieją w ten sam sposób co pozytywne, wówczas trzeba tak e przyjąć, e zakres bytowy tego przedmiotu obejmuje wszystkie mo liwe stany rzeczy. To z kolei prowadzi do rozbicia wspomnianej jedności oraz uznania, e rozpatrywany przedmiot jest na równi bytem i niebytem, i w zale ności od tego, jak przebiega granica między negatywnymi a pozytywnymi stanami rzeczy, tak te ró nicowałyby się przedmioty względem siebie. Gdy Ingarden analizuje negatywny stan rzeczy i „równowa ny” mu pozytywny stan rzeczy o negatywnym momencie własności (Ingarden 1987, t. 2, cz. 1: 264), zwraca uwagę na to, e odpowiedniki pojęć negatywnych mają charakter intencjonalny, a więc zale ą do subiektywnych operacji zaprzeczania; same w sobie nie są adnymi jakościami, które mogą zostać odniesione do przedmiotu w tym sensie, eby go budowały. Są jednak tworzone (podmiotowo uwarunkowane) przez odniesienie do jakości autonomicznych, są więc cechami względnymi tych jakości. Je eli stwierdzimy: „To oto pióro jest niezielone”, to za pomocą operacji subiektywnych odnosimy niezieloność do autonomicznej jakości zieleni, która nie jest skonkretyzowana w tym właśnie przedmiocie. W ten sposób intencjonalnie wychodzimy poza zakres bytu pióra i jednocześnie odnosimy się do odpowiedniej jakości zrealizowanej w tym przedmiocie, np. czerwieni. Jakość czerwieni wyklucza jakość zanegowaną, choć przez operację zaprzeczania sama wcale nie jest bezpośrednio dana. Na poziomie idei pióra obie jakości są równorzędne i w równym stopniu dane, jako czynniki zmienne zmiennej, wyznaczone przez stałą: jakaś barwa pióra. W ideumiarkowany przyjmuje równie następujące twierdzenie w sprawie sposobu przysługiwania własności negatywnych przedmiotom: „(g) »nie-zieleń« to relacyjna, względna, intencjonalnie współkonstytuowana, podwójnie niesamodzielna (jako własność w ogóle oraz własność negatywna), a przez to niesamoistna cecha x-a” (Poczobut 2002: 289.) Z niesamodzielności nie sposób jednak wywieść niesamoistności. Kwestia ta zostanie ni ej szerzej omówiona. 3 Mowa tu przede wszystkim o stanach rzeczy, które mo na nazwać własnościowymi, z pominięciem stanów rzeczy czynnościowych (poniewa te, jak się zdaje, występują jedynie w obrębie świata realnego) i stosunkowych (poniewa w pó niejszych rozwa aniach Ingarden wyra nie odró nia stosunek od stanu rzeczy). Stosunek jest relacją między bytami samodzielnymi, natomiast stan rzeczy rozgrywa się niejako w obrębie jednego i tego samego przedmiotu: nie wychodzi, chyba e w pewien sposób intencjonalnie, poza obręb własnego bytu. Katarzyna Barska 134 alnym obszarze są one jednak skonkretyzowane w innej formie (całość — części) ni w przedmiocie indywidualnym (podmiot własności — własności), nie są więc odniesione do jednego podmiotu własności i w tym sensie nie zostają objęte zasadą niesprzeczności. W odniesieniu do samoistnego przedmiotu indywidualnego najistotniejsze wydaje się nie to, e zieleń nie przysługuje temu przedmiotowi (co tak e jest prawdą), lecz to, e nie przysługuje mu jej konkretyzacja. Dlatego odnoszenie jakości do przedmiotu w tym wypadku ma charakter operacji intencjonalnej, a nie idealnej konkretyzacji czy realizacji, przy ewentualnym odniesieniu się do sfery idealnej. Przywołując słowa Ingardena, mo na to ująć tak: To, e A nie jest b i e b jest tylko intencjonalnym odpowiednikiem aktu pomyślenia, resp. orzekania, podczas gdy A jest czymś bytowo autonomicznym, jest najściślej ze sobą związane. Właśnie dlatego, e A nie jest b, b nie jest samoistne (Ingarden 1987, t. 2, cz. 1: 274). Innymi słowy, b nie jest niesamodzielne względem A i nie określa go swoim momentem jakościowym skonkretyzowanym w strukturze własności przysługującej podmiotowi. Negatywny stan rzeczy A nie jest b ma zatem swój fundament bytowy w pozytywnym stanie rzeczy A jest c oraz w jakości b subiektywnie odniesionej do A. Stanowisko Ingardena w tej sprawie jest więc pewnego rodzaju kompromisem między uznaniem negatywnych stanów rzeczy jako entia rationis Dunsa Szkota i traktowaniem ich pod względem egzystencjalnym na równi z pozytywnymi stanami rzeczy (Reinach 1987)4. Negatywny stan rzeczy zachodzi podobnie jak pozytywny, jednak ten ostatni w przedmiocie jest bytowo pierwotny5, natomiast negatywny stan rzeczy jest bytowo 4 Według Reinacha negatywne i pozytywne stany rzeczy są równorzędne. Rozró nia tak e stronę świadomościową: wierzę, że a nie jest b, i nie wierzę, że a jest b. Rozpatruje stany rzeczy od strony przedmiotowej: nie na zasadzie odrzucenia, ale zachodzenia lub niezachodzenia. Wyró nia tak e stan rzeczy bycie b pewnego A, jako coś ró nego od A. Bycie różą i bycie czerwoną tej ró y nie są tym samym. Stan rzeczy nie jest przedmiotem, ale nie jest te relacją w tym sensie, w jakim relacją jest b jest na prawo od a lub b jest różne od a. Stanom rzeczy Reinach przypisuje formy modalne: a może być b, a prawdopodobnie jest b oraz obok stanu rzeczy „bycie b przedmiotu A” istnieje stan rzeczy kontradyktoryczny „nie — bycie b przedmiotu A”. Reinach (1987: 71) pisze: „Pozytywny i negatywny stan rzeczy są wobec siebie całkowicie równorzędne. Je eli gdzieś istnieje czerwona ró a, wówczas wraz z istnieniem tej rzeczy występuje dowolnie wiele — pozytywnych i negatywnych — stanów rzeczy. Czerwona ró a istnieje, ró a jest czerwona, czerwień jest cechą ró y; ró a nie jest biała, nie jest ółta itd. Czerwona ró a, ten jednolity kompleks o strukturze rzeczy [dieser dingliche Einheitskomplex] jest faktycznością [Tatbestand], która wszystkim tym stanom rzeczy słu y za podstawę. W odniesieniu do tej faktyczności mówimy o istnieniu, natomiast w wypadku opartych na niej stanów rzeczy lepiej mówić o zachodzeniu [Bestand]. Trzeba zauwa yć, e w pojęciu stan rzeczy wcale nie zawiera się jako istotny moment jego zachodzenie”. 5 Termin „bytowo pierwotny” w przedmiocie nie jest to samy z pojęciem egzystencjalnej (bytowej) pierwotności jako jednego z wyró nionych przez Ingardena momentów egzystencjalnych w sposobie istnienia przedmiotu. Bytowa pierwotność jest definiowana następująco: „Przedmiot jest bytowo pierwotny, je eli z istoty swej nie mo e być wytworzony przez aden inny przedmiot. O ile Analiza negatywnych stanów rzeczy w ontologii Romana Ingardena 135 pochodny. Jest bowiem wyznaczony zarówno przez pozytywny stan rzeczy, jak i przez podmiot poznający, który intencjonalnie kompletuje negatywne stany rzeczy przez odniesienie do jakości i podmiotu. Ingarden ujmuje to w następujący sposób: Tym samym wprowadzona zostaje w obręb negatywnego stanu rzeczy ró ność momentów bytowych. Ten zespół stanów rzeczy pozytywnych, który stanowi przedmiot A, i ów rozdział między nim a wyrugowanymi z bytu momentami materialnymi (owo „A nie jest”) — to, e się tak wyra ę, autonomiczna strona negatywnego stanu rzeczy. Natomiast ów z bytu wyrugowany moment jakościowy, zaproponowany intencjonalnie na własnościowe (lub czynnościowe) dopełnienie stanu rzeczy (owo b) — to heteronomiczna jego strona; ma ona podstawę bytową a) w zespole pozytywnych stanów rzeczy danego przedmiotu, b) w domniemaniu aktu poznawczego, spełnianego przez podmiot, który poznaje przedmiot A i usuwa odpowiednie momenty materialne (Ingarden 1987, t. 2, cz. 1: 276). Innymi słowy, samoistność przedmiotu indywidualnego, a więc jego immanencja określeń, jest podstawą obowiązywania zasady niesprzeczności. Z kolei jego „nieprzenikliwość”, która polega na skonkretyzowaniu swoistych materii z mnogości wykluczających się jakości, jest podstawą skończoności przedmiotu oraz odró nienia jakiegoś przedmiotu od innego, zarysowania granic jego bytowego zasięgu, który jednocześnie stanowi podstawę wyznaczania negatywnych stanów rzeczy. Pozytywny stan rzeczy jest więc niesamodzielny względem przedmiotu oraz samoistny i pierwotny. Negatywny stan rzeczy jest zaś bytowo pochodny względem pozytywnego. Mo na to odczytać tak, e w „swej stronie autonomicznego bytu” (Ingarden 1987, t. 2, cz. 1: 278) jest zaprzeczeniem zachodzenia konkretnej relacji niesamodzielności. Niezwykle przejrzyście opisuje to Władysław Stró ewski: Gdy mówimy: „ten stół nie jest drewniany”, negacja wyra ona przez „nie” przekreśla — jak się zdaje — przede wszystkim związek, jaki by zachodził między cechą drewniany a stołem, podmiotem tej cechy, gdyby stół był drewniany. Nie przekreśla więc cechy drewniany wprost: przekreśla jednak mo liwość zaistnienia relacji, jaka intencjonalnie była wzięta pod uwagę, relacji między tą właśnie cechą a stołem (Stró ewski 1964: 91). Czy mo na jednak mówić o przekreśleniu niesamodzielności, skoro ta jest związkiem istotnościowym (koniecznym), a owo zaprzeczenie przekreśla jedynie faktyczność zachodzenia jej ze względu na daną jakość? Zaprzeczenie odnosi się do zrealizowania jakości w tym właśnie przedmiocie. Dlatego wa niejszy wydaje się egzystencjalny aspekt owego przekreślenia: gdy mówimy, e stół nie jest drewniany, chodzi nam nie tylko o to, by stwierdzić niezachodzenie relacji przysługiwania tej cechy stołowi, ale wypowiadamy tak e sąd, e owa cecha „dla stołu”, czy ze względu na stół, nie jest. Przekreślamy więc ową cechę, ale nie wprost, jak wtedy gdy mówimy „ten stół jest nie-drewniany”, ale jakby poprzez jej istnienie, które utrzymuje ją w bycie (Stró ewski 1964: 91). w ogóle istnieje, to tylko dlatego, e z istoty swej nie mo e nie być […] Stąd wynika, e o ile istnieje, nie mo e być unicestwiony przez aden inny przedmiot, czyli e jest bytowo trwały” (Ingarden 1987, t. 1: 92). Katarzyna Barska 136 Skoro relacja niesamodzielności polega na koniecznym współistnieniu momentów w jednej całości, to jednoczy ona wspomniane wy ej aspekty w pewnym następstwie. W drugim, egzystencjalnym ujęciu akcentowane jest to, e w całości, którą jest stół, nie ma jakości drewnianość lub te nie istnieje (nie jest skonkretyzowana) taka jakość, poniewa (zgodnie z pierwszym aspektem) nie zachodzi relacja niesamodzielności między tą jakością a tym przedmiotem. Odwołajmy się tu do zasady, zgodnie z którą przekreślenie istnienia jest jednoznaczne z wyrugowaniem treści. W pewnym rozszerzeniu i w myśl tej zasady mo na przyjąć, e zanegowana została samoistność, a więc jakość jest niesamoistna, tzn. jest ona jedynie intencjonalnie przypisana przedmiotowi. Owo przekreślenie odnosi się jednak do czystej mo liwości. Polega ono na odmówieniu jej samoistności i niesamodzielności względem tego właśnie przedmiotu. W tym sensie relacja między tą określoną jakością b a tym właśnie przedmiotem A mo e być uznana jedynie za intencjonalną. Istnieje bowiem faktyczna relacja niesamodzielności między A a jakością wykluczającą b. Niemniej, to odniesienie jest czymś warunkowane: zdaje się czymś więcej ni intencjonalnym odniesieniem, nawiązuje bowiem wyra nie do porządku zawartości idei. W wypadku zasady niesprzeczności sytuacja wygląda inaczej: negatywny stan rzeczy jest kontrfaktyczny i negacja odnosi się niejako wprost do relacji niesamodzielnościowej między przedmiotem a jakością w nim skonkretyzowaną. Je eli zachodzi stan rzeczy stół jest drewniany, to negatywny stan rzeczy jest kontrfaktyczny i wyra a go fałszywe zdanie „Stół nie jest drewniany”6. Korelat zdania fałszywego powinien być jedynie intencjonalny. Czy jednak tak jest? Gdy następuje przekreślenie zachodzenia relacji niesamodzielności między stołem a jakością drewnianość lub odmówienie konkretyzacji tej jakości w tym przedmiocie, przedmiot sądu prawdziwego i fałszywego jest ten sam: jest to samoistny przedmiot indywidualny. I odwrotnie: gdy prawdziwe jest zdanie negatywne „Stół nie jest drewniany”, zdanie „Stół jest drewniany” jest fałszywe, a zatem miałoby tylko intencjonalny korelat, który przecie nie wchodziłby w zasięg bytowy samoistnego przedmiotu (stołu); zatem nie mo na by go z bytu wyrugować, poniewa nigdy w bycie nie wystąpił. Ustalenia te wydają się niezgodne z zało eniami Ingardena, zwłaszcza w odniesieniu do charakterystyki zdań fałszywych, które posiadają obiectum formale, natomiast pozbawione są obiectum materiale: „Je elibyśmy zgodzili się jedynie objectum materiale uwa ać za przedmiot sądu, to ka dy sąd fałszywy jest bezprzedmiotowy” (Ingarden 1972: 330). Omawiane przykłady mo na wówczas zinterpretować tak, e rozwa a się oba korelaty sądów w postaci obiectum formale, przy czym jeden z nich — prawdziwy — pokrywa się z obiectum materiale i do niego odnosi, natomiast drugi sąd odnosi się do pierwszego. Takie stanowisko jest bardzo zbli one do ujęcia Bergsona, który odnosi fałszywy sąd negatywny do sądu afirmatywnego, a nie do samego stanu rze6 Ze względu na to, e nie istnieje jednoznaczna definicja negatywnego stanu rzeczy, mo na np. przyjąć, e negatywne stany rzeczy są wyznaczane jedynie przez prawdziwe zdania negatywne. Analiza negatywnych stanów rzeczy w ontologii Romana Ingardena 137 czy. Mo na równie przyjąć, e fałszywy sąd negatywny nie odnosi się do obiectum formale przeciwstawnego sądu, lecz do zrealizowanego pozytywnego stanu rzeczy, wyra onego przez zdanie prawdziwe. Kwestia ta mo e się jeszcze bardziej skomplikować, gdy przyjmie się coś pośredniego między obiectum formale i obiectum materiale, tak jak to czyni Włodzimierz Galewicz, interpretując Ingardenowską semantykę: przez „stan rzeczy” odpowiadający sądowi rozumieć mo na a trzy ró ne twory: 1) stan rzeczy „wyznaczony” przez sąd, 2) stan rzeczy, który jest w nim „wzięty na cel”, oraz 3) stan rzeczy „utrafiony” przezeń (Galewicz 1983: 137). W zdaniu fałszywym mielibyśmy do czynienia z przedmiotem czysto intencjonalnym celującym w intencjonalny stan rzeczy, który nie pokrywa się z autonomicznym stanem rzeczy, podczas gdy w prawdziwym sądzie to, co wzięte na cel, pokrywa się z tym, co przez sąd utrafione. Wykluczanie się stanów rzeczy miałoby miejsce w punkcie 2, poniewa ró nica między 2 a 3 w wypadku zdań prawdziwych byłaby tylko distinctio rationis, natomiast w wypadku zdań fałszywych 2 byłoby intencjonalnym stanem rzeczy, a 3 — brakiem; mo liwa jest redukcja 2 do 1, wówczas wzięcie na cel musiałoby jednak mieć jakiś zwrotny charakter. Czy zatem nie mo na pomyśleć, e w zdaniu fałszywym negatywny stan rzeczy wzięty na cel jest odniesiony do obiectum materiale, które jest spełnione w odpowiadającym mu zdaniu prawdziwym przez pozytywny stan rzeczy? Uzasadnieniem byłoby to, e za sprawą relacji uto samienia w pewnym sensie „wskakuje” na jego miejsce. Zwłaszcza e relacja ta nawiązuje do niesprzeczności w ten sposób, i obiectum materiale mo e mieć i zapewne ma nadwy kę własności, tzn. takie momenty, które nie znajdują odpowiednika w jego obiectum formale, ale z zastrze eniem, e nie są z nim sprzeczne. Mówiąc o braku obiectum materiale, Ingarden wymienia przede wszystkim sądy, których treść jest wieloznaczna lub sprzeczna. 2. SAMOISTNOŚĆ CZY NIESAMOISTNOŚĆ BYTOWA NEGATYWNYCH STANÓW RZECZY? Ujmując rzecz całościowo, przy próbie jednoznacznego odczytania Ingardenowskiej koncepcji negatywnych stanów rzeczy największych trudności przysparza rozdarcie Ingardena między epistemologicznym a ontologicznym wyjaśnieniem tych stanów, a w konsekwencji niedookreślenie tej kategorii bytów pod względem momentu bytowej samoistności7. Bardzo trudno zaakceptować tezę, e negatywne stany rzeczy są pod pewnym względem autonomiczne, a pod pewnym heteronomiczne — tak wypowied Ingardena (1987, t. 2, cz. 1: 278) interpretuje Wojciech Krysztofiak (1999: 66): 7 Podobne trudności interpretacyjne odnośnie do negatywnych stanów rzeczy zauwa a Wojciech Krysztofiak (1999: 69): „Niejasności Ingardena są wynikiem niekonsekwencji w zastosowaniu procedury parafrazy z języka epistemologicznego na język ontologiczny”. Katarzyna Barska 138 Zgodnie z tym cytatem, negatywne stany rzeczy są jakby jednocześnie autonomiczne i czysto intencjonalne: „mają swą stronę autonomicznego bytu, wypływającą z najbardziej podstawowych właściwości tego, co samoistnie istnieje”. Być mo e sama charakterystyka momentów bytowej samoistności/niesamoistności prowokuje tezy o uznaniu bytów niejako pośrednich. Taką sugestię odnale ć mo na u Petera Simonsa (1995: 65): Zwłaszcza pary momentów samoistność/niesamoistność, pierwotność/pochodność wydają się raczej przeciwieństwami ni sprzecznościami. Albowiem przedmiot jest samoistny, je eli określające go momenty, jego podstawa bytowa8 le y całkowicie w jego obrębie, a niesamoistny, je eli le y ona całkowicie poza nim. Czysto formalnie istnieje pośrednia mo liwość takiego przedmiotu, który miałby swą podstawę bytową częściowo w sobie, a częściowo w innych rzeczach. Ingarden nie daje adnego dowodu, e taki przypadek jest absurdalny, ale na pewno byłby tak nie myślał. W obliczu takiej interpretacji nale y się zgodzić ze zdaniem przytoczonym w przypisie cytowanego tekstu: W swych uwagach na spotkaniu w Krakowie Andrzej Półtawski wskazał na to, e pojęcie przedmiotu częściowo autonomicznego, a częściowo heteronomicznego w sposób oczywisty nie mogłoby wystąpić w myśli Ingardena (moglibyśmy powiedzieć, e heteronomia dominuje nad autonomią: cokolwiek jest odrobinę heteronomiczne, jest heteronomiczne tout court) (Simons 1995: 65). Interpretacje momentów bytowej samoistności i niesamoistności podą ają w ró nych kierunkach. W zgodzie z jednym z nich jest odmówienie przedmiotom, w których sposobie istnienia da się wyró nić moment bytowej niesamoistności, „samoistnienia”9. Interpretacja ta jest wzmocniona przez ścisłe związanie momentu niesamoistności z momentem bytowej pochodności, tzn. je eli coś jest niesamoistne, to jest te bytowo pochodne, lecz nie odwrotnie. Takie ujęcie przedstawia Krysztofiak, pisząc: Wydaje się, e posiadanie w sobie fundamentu bytowego mo na by rozumieć jako posiadanie w sobie istnienia. Stąd, przedmioty intencjonalne mogłyby być interpretowane jako byty, które nie posiadają w sobie istnienia. Ich istnienie byłoby jakoś „na zewnątrz” (Krysztofiak 1999: 56). Ostatecznie istnienie przedmiotu intencjonalnego sprowadza się do własności aktu świadomości (własność wytwarzania przedmiotu intencjonalnego przez określony akt). W ten sposób unika się trudności umiejscowienia przedmiotu intencjo8 Określając moment bytowej samoistności, nale ałoby raczej u ywać terminu „fundament bytowy” ani eli „podstawa bytowa”, jako e ten ostatni odsyła raczej do określeń związanych z momentem bytowej (nie)samodzielności. Zob. Nowak 2001. 9 Mo e to zresztą sugerować sama nazwa (choć drugi człon wskazuje raczej na istotę/istność, a nie istnienie). U ywane przez Ingardena zamienniki autonomia/heteronomia wydają się bardziej adekwatne do właściwego rozumienia określanych momentów bytowych, poniewa nie przywodzą na myśl ugruntowania w istnieniu (samoistność), ale ugruntowanie w określeniu. Podkreśla to tak e Nowak (2001). Analiza negatywnych stanów rzeczy w ontologii Romana Ingardena 139 nalnego w akcie świadomości, który ma własny i odmienny od intencjonalnego moment bytowy, a przecie absurdalne jest przyjęcie istnienia przedmiotu o dwóch wykluczających się momentach bytowych. Nie mo na jednak bez zastrze eń przystać na taką interpretację, zgodną — jak zaznacza jej autor — z wypowiedzią Ingardena, e przedmiot intencjonalny jest: pozorem, który swe pozorne istnienie i uposa enie czerpie z „wytwarzającej” intencji aktu świadomego. Z drugiej strony jednak czysto intencjonalny przedmiot nie jest całkowitą nicością, która nie miałaby swego punktu oparcia i nawiązania do adnej dziedziny bytu (Ingarden 1988: 186-187). Trzeba podkreślić, e samoistność jest równoznaczna immanencji określeń, co mo na sprowadzić do posiadania w sobie fundamentu bytowego. Odmówienie bytowi samoistności nie jest odmówieniem mu istnienia, tym bardziej e niesamoistność jest przecie momentem egzystencjalnym, wyró nialnym w sposobie istnienia. Ingarden wyra nie to zaznacza, pisząc: Mo na by przypuszczać, e immanencja określających coś momentów „materialnych” stanowi konieczny warunek istnienia wszelkiego jestestwa w ogóle. Tymczasem dziwne jest właśnie to, e tak nie jest. Nieimmanencja określeń pewnego jestestwa i jego istnienie w ogóle nie wykluczają się wzajemnie (Ingarden 1987, t. 1: 87). 3. INGARDEN — MEINONG Zgodnie z Meinongowską zasadą, którą akceptuje tak e Kazimierz Twardowski, przy zachowaniu zasady niezale ności bycia jakimś od bycia (das Prinzip von der Unabhägngikeit des Soseins vom Sein) przedmiot nie jest poza byciem i niebyciem, lecz jest — choćby w najsłabszy, intencjonalny sposób — nawet je eli nie jest jakiś lub jego natura jest quasi-naturą (Meinong 1994: 178-181)10. Zasadę tę Meinong sformułował za pomocą pojęcia obiektywu, a więc stanu rzeczy w Husserlowskim rozumieniu Sachverhalt, aby wyjaśnić prawdziwość sądów o przedmiotach matematycznych. W myśl tej zasady stan rzeczy (obiektyw) treściowy (uposa eniowy) „bycie jakimś” subsystuje niezale nie od tego, czy zachodzi obiektyw bycia. W związku z tym obiektyw uposa eniowy odnosiłby się równie do przedmiotów idealnych i czysto intencjonalnych w Ingardenowskim rozumieniu, jednak przy zachowaniu tego rozumienia pojawia się wiele trudności11. 10 Zasada ta po raz pierwszy sformułowana została przez Ernesta Mallyego (1904: 121). Sam Ingarden miał liczne wątpliwości co do właściwego rozumienia Meinongowskiego obiektywu, czemu dał wyraz, pisząc o stanie rzeczy domniemanym w treści sądu, a więc obiectum formale w przeciwstawieniu do obiectum materiale: „Niektórzy — Meinong i jego uczniowie — mówią tu o »obiektywie«. Posługuję się terminem »stan rzeczy« jako odpowiednikiem Husserlowskiego Sachverhalt raz dlatego, e Husserl przed Meinongiem zwrócił uwagę na to, czym jest przedmiot sądu, po wtóre, poniewa nie jestem pewny, czy obiektyw Meinonga nie odnosi się przypadkiem do przedmiotu sądu w drugim z odró nionych przeze mnie znaczeń tego terminu” (Ingarden 1972: 328). 11 140 Katarzyna Barska Przede wszystkim, przedmioty intencjonalne w szerszym rozumieniu — fikcje, przedmioty sprzeczne i empirycznie niemo liwe, tzw. przedmioty bezdomne — zdaniem Meinonga nie istnieją. Są jedynie określone zgodnie z zasadą niezale ności i dodatkowo są same w sobie określone (samoistne) zgodnie z zasadą transcendencji, a więc owo „bycie jakimś” przynale y do przedmiotu bez względu na to, czy przedmiot jest, czy nie jest, poniewa jedynie jego bycie nie jest mu immanentne. Jednocześnie: Obiektyw, obojętnie czy obiektyw bycia, czy niebycia, stoi, cum grano salis, naprzeciw swojego obiektu podobnie jak całość naprzeciw części. Gdy jest całość, to musi równie być część, co mo na by przeło yć na przypadek obiektywu, gdzie — gdy jest obiektyw — musi równie w jakimś sensie być przynale ny mu obiekt, nawet wówczas, gdy obiektyw jest obiektywem niebycia (Meinong 1994: 179). Obiektywy są więc przedmiotami ró nych rzędów: ka dy z nich jest przedmiotem wy szego rzędu (Meinong 2004: 63-64), a materiał obiektywu, a więc to, na czym opiera się dany obiektyw jako przedmiot wy szego rzędu, sam jest z kolei albo obiektywem, albo obiektem. Wa ne jest w ka dym razie to, e ka dy szereg obiektywów kończy się (lub patrząc od innej strony — zaczyna) obiektem. Gdy zachodzi, a więc subsystuje, obiektyw niebycia, to jego inferius mo e stanowić przedmiot, który nie tylko nie egzystuje, lecz tak e nie subsystuje. Przy zało eniu, e superius, będąc przedmiotem wy szego rzędu, jest niesamodzielny względem swego inferius, rodzi się niespójność. Podobnie rzecz się ma w wypadku faktów negatywnych, na co zwraca uwagę Dariusz Łukasiewicz: Wydaje się więc, e fakty ufundowane na nieistniejących przedmiotach są mo liwe, a sądy o nich są prawdziwe. Powstaje tu jednak pytanie, jak mo liwe są negatywne fakty rozumiane jako przedmioty wy szego rzędu ufundowane na przedmiotach nieistniejących. Problem taki wyłania się dlatego, e ka dy przedmiot wy szego rzędu (superius) jest zale ny od swego inferius. Znaczy to, e superius subsystuje (besteht), wtedy i tylko wtedy, gdy istnieje odpowiednie inferius. W konsekwencji aden obiektyw nie mo e subsystować, jeśli nie posiada istniejącego inferius. Wiemy jednak e, i według Meinonga negatywne fakty nieposiadające istniejącego przedmiotu są mo liwe. Jednocześnie negatywny fakt jako przedmiot wy szego rzędu ma być ontologicznie niesamodzielny. Wydaje się zatem, e teoria Meinonga jest niespójna (Łukasiewicz 1994: 201). Jak zauwa a Łukasiewicz, droga ucieczki przed wskazaną niespójnością w dziedzinę pozabycia, w której lokuje się zale ność między inferius a superius, świadczy o tym, e Meinong miał świadomość tej trudności. Sam jej nie przezwycię ył. Meinong zajmuje niejednoznaczne stanowisko odnośnie do rozumienia Aussersein: waha się, czy uznać pozabycie za trzeci rodzaj bycia, obok egzystencji i subsystencji, czy te nie czynić tego, ze względu na brak odpowiedniej egzystencjalnej opozycji oraz powszechne przysługiwanie wszystkim bytom. Analiza negatywnych stanów rzeczy w ontologii Romana Ingardena 141 Rzecz mo na by więc ująć w ten sposób, e w teorii Meinonga obiektyw bycia jakimś nie implikuje obiektywu bycia12, natomiast odwrotna relacja zachodzi, czemu Meinong daje wyraz, pisząc: Ale fakt, który odkryliśmy, e obiektywy bycia jakimś są przynajmniej zało one (impliziert) w obiektywach bycia, tak e oczywistość tych ostatnich od razu niesie ze sobą oczywistość tych pierwszych — ten fakt, jakkolwiek wiele mogłoby tu te jeszcze pozostać niejasnym, zdaje się nieco bardziej objaśniać to, e w pewnych okolicznościach funkcja supozycji bycia jakimś zostaje przejęta przez supozycję (względnie sądy) bycia (Meinong 2004: 204). Z kolei gdyby zało yć podobny rozkład pojęć w teorii Ingardena, to na pierwszy rzut oka wydawać się mo e, e obiektyw „bycia jakimś” implikuje „obiektyw bycia”, ale nie odwrotnie. Jest to niezwykle uproszczona wykładnia, poniewa w teorii Ingardena obiektyw bycia nie jest osobnym stanem rzeczy. Ingarden u ywa terminu „stan rzeczy” w wę szym rozumieniu, tj. jako odpowiednik Sosein. Zasadne zatem wydaje się pytanie, czy jest mo liwe mówienie o stanach rzeczy w wypadku przedmiotów intencjonalnych, zwłaszcza przy zało eniu, e stany rzeczy oparte są na relacji niesamodzielnościowej (całości istotnej) i dotyczą (jakości) materii. Nale y zarazem zadać pytanie: czy coś niesamoistnego mo e być bytowo niesamodzielne? Jest to pytanie niezbędne do sformułowania charakterystyki negatywnego stanu rzeczy, poniewa bez wątpienia jest on bytowo pochodny wobec pozytywnego stanu rzeczy. Czy jest wobec niego tak e niesamodzielny? Gdyby tak było, to byłby tak e bytowo niesamodzielny względem przedmiotu i wchodziłby w jego zasięg bytowy, co — jak wcześniej zasygnalizowałam — wią e się z powa nymi trudnościami. Ingarden odró nia sądy, a więc zdania odniesione do przedmiotów samoistnych, od quasi-sądów, które są odniesione do przedmiotów niesamoistnych. Ze względu na to, e przedmioty intencjonalne (niesamoistne) są zale ne (i pochodne) od świadomości, quasi-sądy nie mogą być ani prawdziwe, ani fałszywe, są jednak znaczące. Stan rzeczy równie mo na uznać za przedmiot wy szego rzędu, a więc nadbudowany na przedmiocie indywidualnym (realnym lub idealnym), bąd — w wypadku negatywnych stanów rzeczy — nadbudowany na pozytywnym stanie rzeczy (ontologicznie słabszy). Gdy jednak „podstawowy materiał” jest przedmiotem intencjonalnym, wówczas opisywane stany mają charakter quasi-sądów. Czy zatem jest mo liwe, aby uznać negatywny fakt za przedmiot intencjonalny, skoro jest on nadbudowany na pozytywnym fakcie, a ten z kolei jest nadbudowany zawsze na przedmiocie samoistnym? Ingarden unika problemu Meinonga, tj. pytania o to, jak istnie12 Nie zmienia tego nawet sytuacja przedmiotów właściwie pozabytujących, tzn. takich, które nie są dane w przedstawieniu (nie są przedmiotami intencjonalnymi), ale mogą być. O ich Sosein nie mo na nic powiedzieć, ale one same nie mogą stać u podło a przedmiotu sądu, skoro nie zostały ujęte w przedstawieniu. W rezultacie rozciąga się to tak e na określenie tego, czy one są, czy te nie są, tzn. czy zachodzi obiektyw bycia, czy niebycia. To określenie jest mo liwe tak e dopiero wówczas, gdy przedmioty te zostaną przedstawione. 142 Katarzyna Barska jące mo e „być zło one” z nieistniejącego. Gdy mowa o negatywnych faktach, pojawia się jednak problem „ingerowania” intencjonalności w sferę samoistnych przedmiotów indywidualnych. Negatywnemu stanowi rzeczy, który byłby przedmiotem intencjonalnym, powinien wówczas odpowiadać quasi-sąd, a nie sąd fałszywy. Na problem ten w znacznie szerszym horyzoncie semantycznym zwraca uwagę Andrzej Nowak: Mogłoby się wydawać, e „zdwojenie” odniesienia przedmiotowego jest tym, co na gruncie semantyki Ingardena odró nia twierdzenia od pseudotwierdzeń (te ostatnie miałyby jedynie czysto intencjonalny odpowiednik). Niestety, takie rozwiązanie nie pozwalałoby odró nić sądów fałszywych od quasi-sądów. Niektórzy współcześni filozofowie — np. Wolniewicz — nie dostrzegają tu problemu, bowiem bez dyskusji akceptują następującą asymetrię: sąd prawdziwy posiada tylko korelat „obiektywny”, zgodny z jego treścią, a sąd fałszywy „dysponuje” jedynie korelatem intencjonalnym, czyli urojonym (Nowak 1990: 85). 4. NEGATYWNY STAN RZECZY A PRZEDMIOT INTENCJONALNY Problem ten dotyka samej charakterystyki przedmiotów intencjonalnych. Mają one dwustronną budowę: z jednej strony zawartość, której nie nale y uto samiać z materią przedmiotu, a która zawiera wszystko, co domniemane: formę, materię i sposób istnienia, a przy tym stanowi bezpośrednią postać, w jakiej przedmiot się zjawia; z drugiej strony strukturę intencjonalną. Taka budowa daje podstawę (gdy ma się na oku całość struktury) do oczywistego odmówienia przedmiotom intencjonalnym samoistności. Zgodnie z twierdzeniem, e co się da wyró nić w przedmiocie, istnieje tak samo jak ten przedmiot, własności przypisywane przedmiotowi intencjonalnemu qua intencjonalnemu, np. dwustronność budowy, tak e są jedynie przypisane i niesamoistne. Tutaj jednak nie pojawia się taka sama oczywistość niesamoistności własności. Na tej podstawie mo na by uznać, e twierdzenia wydawane o przedmiocie intencjonalnym qua przedmiocie są sądami, podczas gdy zdania dotyczące jego zawartości są quasi-sądami. Jak sugeruje Nowak, takie rozwiązanie wymaga wykazania, e: Sugerowana analogia między sposobem posiadania własności zewnętrznych przez przedmioty intencjonalne a sposobem, w jaki swe cechy posiadają jestestwa autonomiczne, nie musi prowadzić do wniosku, e własności zewnętrzne są immanentne obiektom heteronomicznym (Nowak 1990: 86). Myślę, e mo na ukazać odmienność sposobu przysługiwania własności bytom autonomicznym (własności immanentne) i heteronomicznym, powołując się na Ingardena. Być mo e mylące jest uznanie, e własności nazywane tutaj zewnętrznymi przysługują wszystkim przedmiotom intencjonalnym (powszechnie) i tym samym są samoistne. Stąd bowiem płynie np. wniosek, e wszystko, co jest przedmiotem inten- Analiza negatywnych stanów rzeczy w ontologii Romana Ingardena 143 cjonalnym, posiada zawartość. Wówczas jednak taka własność nie jest immanentna, poniewa odnosi się do przedmiotów intencjonalnych w warstwie teoretycznej (patrząc z pewnego metapoziomu), a własność immanentna jest własnością pewnego indywidualnego przedmiotu intencjonalnego. W ten sposób nie unika się kłopotu. Mo na przecie przyjąć, e własnością immanentną indywidualnego przedmiotu intencjonalnego będzie posiadanie takiej, a nie innej zawartości. Określona zawartość w pewnym stopniu indywidualizuje przedmiot intencjonalny, podobnie jak ma to miejsce w wypadku idei. Zachodzi jednak istotna ró nica: zawartość idei jest zupełnie odmiennej natury ni zawartość przedmiotów intencjonalnych. Po pierwsze, zawartość idei nie jest pochodna ani zale na od podmiotu (tutaj: poznającego). Po drugie, jest ona zwarta, występują w niej związki konieczne (stałe) i wyznaczane przez nie czyste mo liwości, a struktura formalna jest jednoznacznie ustalona w postaci: całość — części. Po trzecie, inna jest relacja między zawartością idei a jej układem własności strukturalnych qua idea. W indywidualnym przedmiocie intencjonalnym rzecz ma się zupełnie inaczej: Tote współwystępowanie obu systemów przedmiotów i ich własności w tym samym tworze intencjonalnym da się pojąć tylko w ten sposób, e to, co występuje w zawartości — mimo całej swej pozornej samoobecności — jest jedynie bytowo heteronomicznym zjawiskiem pozbawionym rzetelnej immanencji bytowej w przedmiotach intencjonalnych, ale niemniej nale ącym do nich w swoim pozornym istnieniu. Własności przedmiotów intencjonalnych jako odpowiedników pewnych konkretnych aktów świadomości są tylko w stosunkowo drobnej mierze wyznaczone przez to, co stanowi ich zawartość — mianowicie są to tylko te własności, które polegają na tym, e te przedmioty posiadają taką a taką zawartość. Inne natomiast są od tej zawartości zupełnie niezale ne, a płyną z ich stosunku do podmiotu spełniającego odpowiednie akty świadomości, są więc związane z losami ich jako wytworów tych aktów, ze sposobem zjawiania się w „świadomości”, ze sposobem działania na przedmiot percypujący je, z ich splataniem się z całkiem innymi przedmiotami intencjonalnymi, które się zjawiają podmiotowi często w sposób nieoczekiwany wraz z nimi, jakkolwiek często nie widać związku z ich zawartościami itd. (Ingarden 1987, t. 2, cz. 1: 237). Zawartość przedmiotów intencjonalnych, zapewne przez brak wszelkich związków koniecznych (jakościowych zale ności), nie determinuje ich własności qua przedmiotów, tak jak to się dzieje w przypadku idei. Jest ona wytworzona przez podmiot, a więc w ostatecznym rozrachunku i tak byłyby to przypisane własności. Cała reszta własności przedmiotu intencjonalnego jest wyznaczona przez podmiot, poniewa to on jakby „odrywa” — lub lepiej: usamodzielnia — przedmiot intencjonalny, jako e jest on korelatem konkretnych aktów świadomości. Wszystkie cechy, które przysługują przedmiotowi intencjonalnemu, zostały mu nadane — nie są to jego własne cechy. Inaczej przedmiot intencjonalny w adnym razie nie mógłby być samodzielny (a co za tym idzie, nie mógłby być w ogóle przedmiotem w najwę szym rozumieniu tego terminu), poniewa owa samodzielność wyrasta z niesamodzielności pewnych samoistnych jakości (w wypadku samoistnych przedmiotów indywidualnych), których tutaj nie ma. 144 Katarzyna Barska Dlatego te nie ma samoistnego stanu rzeczy bycie dziewczynką Czerwonym Kapturkiem, który byłby niesamodzielny względem indywidualnego niesamoistnego przedmiotu intencjonalnego; samodzielność tego typu przedmiotów nie wypływa z niesamodzielności jakości go budujących13. Gdyby tak było, to pojawiłby się w tym miejscu Meinongowski problem. Samodzielność bytu czysto intencjonalnego jest zapewniona przez transcendencję strukturalną (silnego typu) względem podmiotu ten byt wytwarzającego14. Rzecz jasna, jest on pochodny względem podmiotu i zale ny od niego bytowo. Musi zatem istnieć podmiot, który jest samoistny i pierwotny15 w stosunku do przedmiotu wytworzonego. To, e owa samodzielność przedmiotów intencjonalnych nie wypływa z wielości niesamodzielności momentów jakościowych przedmiotu, co jest związane właśnie z brakiem samoistności, powoduje, e przedmioty tego typu są niezupełne, a więc mają miejsca niedookreślenia. Są zawsze w trakcie konstytucji, a bezsilność twórcza ma tutaj inny charakter ni w przedmiotach samoistnych, jako e nie polega na niemo ności ingerencji za pomocą aktów świadomości we własności przedmiotu, ale na zmianach tych własności. Zmiany te mają jednak tak samo pozorny charakter, jak natury takich przedmiotów. Pochodność przedmiotów tego typu od podmiotu (wytwarzanie przedmiotów intencjonalnych) stanowi podstawę zasadniczej ró nicy między stanowiskami Meinonga i Ingardena, która ostatecznie sięga głębiej. U Ingardena owo określenie bytu jest pozornie równoznaczne z jego intencjonalnym istnieniem, mogłoby się więc wydawać, e bycie jakimś warunkuje bycie. Przed13 Być mo e przykład ten nie jest do końca adekwatny, poniewa odnosi się do zawartości. Pamiętając o podwójnej budowie tego typu przedmiotów, mo na tak e wskazać na pewien błąd kategorialny, jako e postaci fikcyjnej o nazwie „Czerwony Kapturek” nie mo na przypisywać określenia „bycie dziewczynką”, poniewa „bycie dziewczynką” odnosi się właściwie do realnego bytu osobowego. Lepiej jest utworzyć stan rzeczy w ten sposób: „bycie bogato określoną postacią fikcyjną Czerwony Kapturek”. Takie sformułowanie wskazuje jednak na to, e ten stan rzeczy (o ile byłby to stan rzeczy w wę szym rozumieniu, trudno wskazać tu bowiem niesamodzielne względem siebie jakości) odnosi się raczej do aktu kreacji ni do samego przedmiotu. W dodatku stan ten byłby prawdziwy, gdyby poprawny był „stan rzeczy” odniesiony do zawartości tego przedmiotu, a zatem przypisanie wielu cech Czerwonemu Kapturkowi. 14 Teza ta pojawia się ju u Husserla, jednak Ingarden wypracowuje precyzyjną terminologię, na co zwraca uwagę Marek Rosiak (2003: 34; zob. te s. 30, 33): „Zresztą postawiona ju przez Husserla w Badaniach logicznych teza o transcendencji strukturalnej, i to silniejszego typu, przedmiotu czysto intencjonalnego względem swego bytowego fundamentu, wykluczająca niesamodzielność przedmiotu intencjonalnego względem podmiotu, a fortiori wyklucza mo liwość zachodzenia odwrotnej niesamodzielności”. Co więcej, coś nie mo e być wytworzone przez coś względem niego niesamodzielnego, poniewa jest to sprzeczne z definicją niesamodzielności, a mianowicie „część” z konieczności istniejąca w całości musiałaby być od niej „wcześniejsza”. Ponadto, coś nie mo e być wzajemnie niesamoistne z czymś innym ani te niesamoistne względem czegoś, co jest od niego pochodne. 15 Nie jest to określenie równowa ne bytowej pierwotności przedmiotu w rozumieniu Ingardenowskim. Analiza negatywnych stanów rzeczy w ontologii Romana Ingardena 145 mioty intencjonalne same w sobie jednak nie są jakieś. Równie owo bycie nie dołącza się do bycia jakimś w adnym z mo liwych przypadków16. Nie mo na ich tak e zredukować do zestawu własności, na co zwraca uwagę Barry Smith, choć sam zdaje się nie przypisywać przedmiotom intencjonalnym adnego statusu ontologicznego: Przedmiot jest odró nialny od zestawu jego własności (tj. w wypadku przedmiotów fikcyjnych, odró niany od jego podwójnego zestawu: własności i charakterystyk17). A zatem, ujmując rzecz syntaktycznie, przedmioty-nazwy są odró nialne od nazw, na przykład zbiorów własności, które są z nimi związane. Zauwa my, e wprowadzając te warunki, nie jesteśmy zobowiązani do uznania, e [1] jakiś przedmiot mo e istnieć (lub posiadać jakiś status ontologiczny) niezale nie od jego aktualnego zestawu własności, ani te , e [2] własności istnieją poza tymi przypadkami, gdy są własnościami (indywidualnymi akcydensami) określonych przedmiotów (Smith 1998: 295). Jak zostało ustalone wy ej, w tym wypadku mo na bez zobowiązań ontologicznych uznać tezę 1, skoro intencjonalność jest (co prawda najsłabszym) sposobem istnienia. Teza 2 jest nie do przyjęcia: choć w wypadku przedmiotów niesamoistnych własności nie mogą być niesamodzielne (materialnie)18 wobec swych podmiotów, nie znaczy to, e jakoś samodzielnie istnieją poza nimi. Jest to wykluczone ze względu na samą charakterystykę własności w tej ontologii. To, co jest jasne w wypadku przedmiotów samoistnych — a mianowicie ścisła przynale ność własności i przedmiotu (podmiotu własności), wypływająca z jakościowych uwarunkowań opartych na wzajemnej niesamodzielności i mo liwa do rozwinięcia w stanie rzeczy, tak e nie mo na go traktować jako zło enia dwóch przedmiotów — przekładałoby się na przedmioty heteronomiczne, ale przynale ność taka musiałaby być czymś innym warunkowana. W przedmiotach samoistnych stan rzeczy jest rozwinięciem owej ścisłej przynale ności własności i przedmiotu. Jest więc, jeśli mo na tak powiedzieć, wglądem we wnętrze przedmiotu, akcentującym jego konkretność. W tym wypadku konkretność nie jest nadana przez jakikolwiek akt świadomości, ani z nim związana, a wypływa z koniecznych jakościowych związków, z których bierze się tak e samodzielność przedmiotu. Ta ró nica wydaje się istotna, poniewa w wypadku przedmiotów heteronomicznych o niczym takim nie mo e być mowy. Tak więc trudno tutaj doszukać się stanu rzeczy, jako e musiałby on być niezale ny od podmiotu, a przedmioty te są kreowane przez akty świadomości i dzięki nim zyskują samodzielność i konkretność. Powraca więc postawione wcześniej pytanie, chocia w innej formie: czy mo na mówić o stanach rzeczy w wypadku przedmiotów heteronomicznych? A zatem, czy coś nie16 Ingarden bycia jakimś nie traktuje jako „wiązki cech”, znany jest jego krytyczny stosunek do tzw. klasycznej koncepcji przedmiotu. 17 Według wcześniej u ytej terminologii „własności” przekładają się na własności zewnętrzne, a „charakterystyki” — na własności wewnętrzne. 18 Mo na mówić o czysto formalnej niesamodzielności, jednak badania w obrębie typów bytowej niesamodzielności wskazują na to, e jest ona w du ej mierze warunkowana niesamodzielnością materialną. 146 Katarzyna Barska samoistnego mo e pozostawać w relacji niesamodzielności? Ingarden zdaje się nie wykluczać takiej mo liwości, jednak dopuszcza mo liwość istnienia pewnych odmiennych prawidłowości: Przy rozwa aniu, jakie prawidłowości zachodzą między przedmiotami w ró nym sensie bytowo niesamodzielnymi a przedmiotami samodzielnymi bytowo, nale y zwa yć na to, czy wchodzące w rachubę przedmioty są zarazem samoistne, czy nie. Jakkolwiek bowiem przeciwieństwo między samoistnością a niesamoistnością jest całkiem ró ne od przeciwieństwa między bytową niesamodzielnością a samodzielnością i odeń niezale ne, to jednak wcale nie jest oczywiste, eby między przedmiotami samoistnymi, które są bytowo samodzielne, i tymi, które są niesamodzielne, musiały zachodzić dokładnie te same prawidłowości, co pomiędzy odpowiednimi przedmiotami niesamoistnymi. Przeciwnie, bli sze rozwa ania pokazałby, e to wcale nie zachodzi. Przeciwieństwo między samoistnością a niesamoistnością bytową jest tak radykalne, e nie mo na niczego przenosić bez osobnego rozwa ania z jednej sfery do drugiej. Nie mo emy tutaj bli ej w to wnikać (Ingarden 1987, t. 1: 121). Ta radykalna odmienność samoistności i niesamoistności bytowej powoduje, e w połączeniu z nimi pozostałe momenty bytowe zyskują odmienną specyfikę. Wskazuje na to tak e Marek Rosiak na przykładzie pochodności bytowej: Stąd np. analizowany właśnie moment pochodności występujący w sposobie istnienia bytu samoistnego i niesamoistnego zachowuje — u ywając klasycznej terminologii — jedność jedynie analogiczną (Rosiak 2003: 57). Ostatecznie, powołując się na Jerzego Perzanowskiego (1988: 92), uznać trzeba, e ontologia egzystencjalna ma charakter kombinacyjno-transformacyjny. Gdyby bli ej przyjrzeć się charakterystyce niesamodzielności — abstrahując nawet od przykładów przytaczanych przez Ingardena, który przy analizie tego momentu egzystencjalnego odwołuje się głównie do jakości (z jednym wyjątkiem: gdy mówi o typie niesamodzielności formalnej) — mo na by zauwa yć, e pojawiają się w niej sformułowania sugerujące silną konotację jakościową. Istnienie tego, co niesamodzielne, jest „z jego istoty koniecznym współistnieniem”. Co wa niejsze, pojawia się pewien warunek w określeniu całości jednoczącej to, co niesamodzielne: całość ta mo e być albo bytowo samodzielna, albo bytowo niesamodzielna, ale wtedy przecie jest zawsze samoistna: Bytowa niesamodzielność pewnego X w stosunku do pewnego Y, z którym X musi współistnieć w obrębie jednej całości C, nie przesądza nic o sposobie istnienia tej e całości. Całość C mo e być znów albo bytowo samodzielna, albo niesamodzielna. Obowiązuje jedynie prawo istotnościowe, e je eli C (np. „barwa czerwona”) jest samoistna i bytowo niesamodzielna, to musi istnieć jakaś inna całość C' (np. czerwone sukno), w obrębie której musi występować C i współistnieć z jakimś Z, o ile moment X (np. „czerwień” wzięta jako moment konkretnej barwy czerwonej) ma w ogóle istnieć jako coś indywidualnego (Ingarden 1987, t. 1: 117). Wydaje się tak e, i pominięcie jakości w relacji niesamodzielności wykluczałoby jeden z jej typów, a mianowicie jednoznaczną i wieloznaczną niesamodzielność. Z jednej bowiem strony: Analiza negatywnych stanów rzeczy w ontologii Romana Ingardena 147 jednoznacznie względna niesamodzielność bytowa zachodzi wówczas, gdy pewne S, eby w ogóle móc istnieć jako coś indywidualnego, musi znale ć uzupełnienie w pewnym S', które jest jakościowo całkiem jednoznacznie określone. Z drugiej strony zaś: Wypadek graniczny wieloznacznie względnej bytowej niesamodzielności — w którym będę mówił o absolutnej (lub dokładniej o „absolutnie względnej”) niesamodzielności bytowej — zachodzi tam, gdzie to, co niesamodzielne, dzięki samemu jakościowemu określeniu, nie domaga się adnego określonego uzupełnienia (Ingarden 1987, t. 1: 118-119). Mo na zatem przyjąć słabszą interpretację i uznać, e w wypadku przedmiotów heteronomicznych mamy do czynienia z niesamodzielnością jedynie formalną. Wynika ona ze struktury bycia przedmiotem, jest niesamodzielnością własności i przedmiotu. Gdyby jednak przychylić się do tezy, e niesamodzielność formalna zakłada niesamodzielność materialną, wówczas tego typu relacja byłaby wykluczona w dziedzinie intencjonalności. Jest jeszcze jedna mo liwość, która zrównałaby w omawianych prawidłowościach porządki samoistności i niesamoistności w odniesieniu do samodzielności i niesamodzielności. Mianowicie, moglibyśmy za Arystotelesem uznać, e jakości jako takie, a więc czyste jakości idealne, są abstrakcją, wytworem naszej świadomości, a dopiero wskutek konkretyzacji zaczynają istnieć w przedmiocie realnym. Jest to jednoznaczne z pozbyciem się dziedziny idealnej, a pod tym względem ontologiczne zało enia Ingardena są bli sze metafizyce Platona ni Arystotelesa. BIBLIOGRAFIA Galewicz W. (1983), Prawdziwość a inne wartości poznawcze. Uwagi w związku z Ingardenowską definicją prawdy, „Studia Filozoficzne” 1-2, 135-144. Ingarden R. (1972), O pytaniach esencjalnych [w:] Z teorii języka i filozoficznych podstaw logiki, Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe, 327-482. Ingarden R. (1987), Spór o istnienie świata, Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe. Ingarden R. (1988), O dziele literackim, Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe. Krysztofiak W. (1999), Problem opozycji realizmu i idealizmu epistemologicznego. Analityczne studium nad ontologią negatywnych stanów rzeczy Romana Ingardena, Lublin: Wydawnictwo UMCS. Łukasiewicz D. (1994), Teorie negatywnych stanów rzeczy A. Meinonga i R. Ingardena, „Principia” 10-11, 197-205. Mally E. (1904), Untersuchung zur Gegenstandstheorie des Messens [w:] Untersuchungen zur Gegenstandstheorie und Psychologie, A. Meinong (red.), Leipzig: Johan Ambrosius Barth, 121-262. Meinong A. (1994), O teorii przedmiotu, „Principia” 8-9, 171-212. Meinong A. (2004), Supozycje, Toruń: Adam Marszałek. Nowak A. J. (1990), Ingarden contra Ingarden. Studium z pogranicza ontologii filozoficznej, semiotyki i teorii wartości, Kraków: s.n. Nowak A. J. (2001), Fundament bytowy — podstawa bytowa [w:] Słownik pojęć filozoficznych Romana Ingardena, A. J. Nowak, L. Sosnowski (red.), Kraków: Universitas, 78-81. 148 Katarzyna Barska Perzanowski J. (1988), Ontologie i ontologiki, „Studia Filozoficzne” 6-7, 87-99. Poczobut R. (2002), Negacja a intencjonalność. O sposobie istnienia negatywów [w:] Studia Metafilozoficzne, A. B Stępień, J. Wojtysiak (red.), t. 2, Lublin: Towarzystwo Naukowe KUL, 263-294. Reinach A. (1987), Przyczynek do teorii sądu negatywnego [w:] Od Husserla do Levinasa. Wybór tekstów z ontologii fenomenologicznej, W. Stró ewski (red.), Wydawnictwo UJ Instytut Filozofii, Skrypty uczelniane nr 556. Rosiak M. (2003), Spór o substancjalizm. Studia z ontologii Ingardena i metafizyki Whiteheada, Łód : Wydawnictwo UŁ. Simons P. M. (1995), Kategorie i sposoby istnienia [w:] W kręgu filozofii Romana Ingardena, W. Stró ewski, A. Węgrzecki (red.), Warszawa–Kraków: Wydawnictwo Naukowe PWN. Smith B. (1998), Ingarden versus Meinong o logice fikcji [w:] Z badań nad prawdą, nauką i poznaniem, Z. Muszyński (red.), Lublin: Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, 283-296. Stró ewski W. (1964), Z problematyki negacji [w:] Szkice filozoficzne. Romanowi Ingardenowi w darze, Z. arnecka (red.), Kraków–Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe.